Gdy oglądałem pierwsze zdjęcia z miejsca katastrofy w Smoleńsku to odniosłem nieodparte wrażenie, że tam nastąpił mocny wybuch. Niczym innym nie mogłem sobie wytłumaczyć faktu, że samolot uderzając lotem ślizgowym z niewielkiej wysokości w miękkie podłoże nie ulega mniejszemu lub większemu zmiażdżeniu, a zostaje roztrzaskany niczym granat. Czytałem później o podobnych katastrofach, z których jednoznacznie wynikało, że również w tym przypadku powinno przeżyć wiele osób. Kłamstwa i manipulacje władz warszawskich i moskiewskich jedynie utwierdzały mnie w tym przekonaniu. Ostatnie ekshumacje i Konferencja Smoleńska nie zostawiają żadnych wątpliwości, że to był zamach.